Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Aktualnie online
» Gości online: 3

» Użytkowników online: 0

» Łącznie użytkowników: 21,049
» Najnowszy użytkownik: ibirula
Nawigacja
ORGANIZACYJNE
TAM BYLIŚMY..
PUBLIKACJE
PODOBNA TEMATYKA


Stowarzyszenie
"Pamięć i Nadzieja"w Chełmie

--------------------------------- 
 

27 Dywizja Wołyńska AK

---------------------------------

Kresowy Serwis Informacyjny

-------------------------------
 

Serwis Informacyjny
o Kresach Wschodnich

Ostatnie artykuły
Nawigacja
Zapomniane zwycięskie powstanie we Lwowie

Na portalu Onet   ukazał się rocznicowy felieton "Zapomniane zwycięskie powstanie we Lwowie". 

Autorem felietonu jest Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta.

Cmentarz Obrońców Lwowa - stan obecny, fot. Zbiory autora

Gdy w listopadzie 1918 r. w Warszawie, Krakowie i Lublinie swobodnie łopotały już biało-czerwone flagi, oznajmiające odzyskanie niepodległości, to we Lwowie młodzi chłopcy i dziewczęta z bronią w ręku (a często bez niej) walczyli o każdą ulicę, o każdy dom. Ich zryw okazał się zwycięski, ale obecna Polska ze względu na tzw. politykę wschodnią nie za bardzo chce o tym pamiętać.

Narodowe Święto Niepodległości kojarzy się z datą 11 listopada 1918 r., kiedy to w Compiègne we Francji podpisano rozejm, pieczętujący ostateczną klęskę Niemiec.  W tym samym dniu z kolei w Warszawie brygadier Józef Piłsudski przejął  władzę od Rady Regencyjnej. Niewielu jednak współczesnych polskich polityków chce dzisiaj pamiętać, że odrodzenie się Rzeczypospolitej było możliwe  także dlatego, iż kilkanaście dni wcześniej, dokładnie 1 listopada,  doszło do wybuchu we Lwowie powstania, które jak mało które okazało się zwycięskie.  Powstanie to było spontaniczną reakcją mieszkańców miasta – noszącego dumne miano „Semper Fidelis” – na zajęcie koszar i  innych ważnych obiektów przez  oddziały składające się z żołnierzy austro-węgierskich narodowości ukraińskiej. Odziały te dodatkowo wsparte zostały przez Legion Ukraińskich Strzelców Siczowych, którym dowodził jeden z arcyksiążąt austriackich, Wilhelm Habsburg, zwany „Wasylem Wyszywanym”. Arystokrata ów, wywodzący się z rodziny cesarskiej, w planach wielu środowisk miał być głową przyszłego państwa ukraińskiego, ściśle powiązanego z Wiedniem, a obejmującego swym zasięgiem nie tylko Galicję Wschodnią, ale i Łemkowszczyznę, Bukowinę i ziemię przemyską.

Walki rozpoczęły się od szkoły im. Henryka Sienkiewicza i Domu Akademickiego, w których to budynkach zabarykadowali się członkowie konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Pierwszą z placówek dowodził kpt. Zdzisław Tatar-Trześniowski, a całością obrony miasta kierował kpt. Czesław Mączyński. Z kolei na czele Polskiego Komitetu Narodowego stanął hr. Tadeusz Cieński.

Do stawiającej opór garstki obrońców szybko dołączyli inni. Liczba walczących po stronie polskiej zwiększyła się w ciągu następnych dni do kilku tysięcy osób. Broń zdobywano na wrogu lub z rozbijanych magazynów austriackich.

W owym czasie mężczyźni byli wciąż w armii austriackiej – i to na różnych frontach, bo wojna wciąż trwała. Do walki stanęli więc młodzi ludzie – uczniowie, studenci, harcerze, też dziewczęta i kobiety. Najmłodszy z powstańców miał zaledwie dziewięć lat. A najmłodszy, który za męstwo otrzymał order Virtuti Militarni, uczeń gimnazjalny Antoś Petrykiewicz, walczący na „Reducie Śmierci” (Górze Straceń), miał zaledwie 14 lat. Innym znanym powstańcem był jego rówieśnik, Jurek Bitchan. Poległ on na Łyczakowie. Jego matka, Aleksandra Zagórska, komendantka Ochotniczej Legii Kobiet, także brała udział w walkach. Ze względu na wiek, jak i waleczność, historia nadała powstańcom miano „Orląt Lwowskich”.

Boje były nadzwyczaj zacięte, o każdą ulicę, o każdy dom, a nawet o poszczególne kondygnacje. Wznoszono barykady, a do odciętych dzielnic przedostawano się kanałami. W końcu 20 listopada nadeszła odsiecz wojskowa z Krakowa i Przemyśla. Przybyła ona koleją, bo Ukraińcy zlekceważyli przeciwnika i nie wysadzili ani torów, ani mostów. Odsieczą dowodził płk Michał Karaszewicz-Tokarzewski.

Następnego dnia o świcie rozpoczęła się decydująca batalia. Ciężkie walki toczyły się w dzielnicy Zamarstynów i wokół Cytadeli, a także na Podzamczu i Wysokim Zamku oraz w wielu innych punktach. Sukcesem było okrążenie pozycje ukraińskie od południa i wschodu. Z tego powodu oddziały wroga, mimo swej wyraźnej przewagi w sprzęcie i ludziach, aby nie znaleźć się w kotle, musiały się wycofać z miasta. Drugie dnia, 22 listopada 1918 r. o godz. 5:40 rano, na wieży lwowskiego ratusza załopotała biało-czerwona flaga. Zatknęli ją żołnierze rotmistrza Romana Abrahama, dowódcy obrony Góry Straceń. Cały Lwów był w polskich rękach, ale walki wokół miasta, jak i ostrzał ukraiński ze wzgórz, trwały jeszcze do maja 1919 r.

Wielu spośród „Orląt” wzięło udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a zwłaszcza w bitwie pod Zadwórzem. Wielu także uczestniczyło w obronie grodu przed Niemcami w 1939 r., a także w wyzwalaniu go w 1944 r., w ramach akcji „Burza”.

 

Co się stało z głównymi bohaterami powstania? Antoś Pietrykiewicz, w dwa miesiące po wyzwolenia miasta, zmarł w szpitalu z odniesionych ran. Jego dowódca, Roman Abraham, został generałem; bił się dzielnie w 1939 r. jako dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Generałem został też Karaszewicz-Tokarzewski, po klęsce wrześniowej objął funkcję komendanta pierwszej podziemnej organizacji, jaką była Służba Zwycięstwu Polsce; aresztowany przez NKWD, trafił przez Syberię do armii gen. Andersa. Zmarł aż w Casablance w Maroko. Z kolei Czesław Mączyński został pułkownikiem i posłem na Sejm RP. Karierę polityka wybrał także Tadeusz Cieński, zapalony społecznik. Nawiasem mówiąc, jego wnuk, Stanisław Pruszyński był współzałożycielem Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach.

Tragicznie potoczyły się losy Tatar-Trześniowskiego. W wyniku konfliktu personalnego zastrzelił w 1921 r. swego dowódcę, a następnie siebie samego.

Smutny los spotkał także arcyksięcia Wilhelma Habsburga. Po powrocie do Wiednia nadal snuł utopijne plany polityczne, wiążąc się z niemieckimi nazistami i ukraińskimi nacjonalistami. W 1947 r. został aresztowany przez NKWD. Zmarł w radzieckim więzieniu w Kijowie, w tym samym mieście, w którym chciał być koronowany na króla.

Pamięć o poległych powstańcach pielęgnowana była bardzo w czasach Drugiej Rzeczypospolitej. W 1920 r. Lwów jako jedyne miasto polskie otrzymał order Virtuti Militari, a pięć lat później ciało jednego z „Orląt” złożono w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. W tym samym czasie wzniesiono wspaniały Cmentarz Obrońców Lwowa na Łyczakowie. Nekropolia ta, zniszczona w katach 70. przez władze radzieckie, zostało obecnie odbudowana, ale bez wielu wcześniejszych elementów, bo na ich przywrócenie nie zgodzili się nacjonaliści ukraińscy. Blokowali oni także przez długi czas ponowne złożenie niektórych trumien, w tym ormiańskokatolickiego arcybiskupa Józefa Teodorowicza, posła i senatora z listy Narodowej Demokracji.

Dziś pamięć o bohaterach przypominają tak pomniki m.in. na cmentarzu na Sępolnie we Wrocławiu oraz w Częstochowie i Żarach, jak i nazwy (co najbardziej cieszy) szkól w Gliwicach, Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, Świdnicy i innych miastach. Niestety establishment Trzeciej RP nie chce pamiętać o bohaterach. Nadskakując ukraińskim prezydentom, najpierw Wiktorowi Juszczence, a obecnie Petro Poroszence, nawet nie wymienia ich imion w czasie uroczystości państwowych. Protestował przeciwko temu w 2008 r. Światowy Kongres Kresowian z Bytomia. Występując w jego imieniu Danuta Skalska napisała w liście otwartym do ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha:

"Z ubolewaniem stwierdzamy, że od pewnego czasu, podczas uroczystości państwowych (m.in. ubiegłorocznego Święta Niepodległości i tegorocznego dnia Wojska Polskiego) w czasie apelu poległych przy grobie Nieznanego Żołnierza – nie są wzywani do apelu Obrońcy Lwowa i żołnierze walczący o Polskę na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej. Nie przypuszczamy, aby czynniki odpowiedzialne za przygotowanie listy pól bitewnych nie posiadały stosownej wiedzy historycznej. Tej wiedzy dostarczają umieszczone wokół Grobu Nieznanego Żołnierza tablice, na których  wyszczególnione są miejsca chwały polskiego oręża; – również te, za naszą obecną wschodnią granicą. Widnieje na nich także Krzyż Virtuti Militari przyznany za najwyższe zasługi w obronie Ojczyzny zbiorowemu bohaterowi: miastu Lwów. Czy zasługi te w czymkolwiek umniejszać może fakt, ze Lwów znajduje się obecnie poza granicami Polski? Pozostaje nam domniemywać, że przyczyną obecnego stanu rzeczy i wybiórczego potraktowania poległych podczas uroczystych apeli, są niczym niewytłumaczalne dla nas zabiegi o poprawność polityczną za wszelką cenę, nawet jeśli tą ceną miałyby być: prawda historyczna i szacunek dla ofiary życia naszych przodków walczących o Polskę." Jak będzie w tym roku? Zobaczymy.

Obchodząc Święto Niepodległości pamiętajmy żołnierzach i legionistach, a zwłaszcza o powstańcach, tak wielkopolskich i śląskich, jak i lwowskich, bo wszyscy oni oddali swe młode życie za naszą wolność.

Źródło: 

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zapomniane-zwycieskie-powstanie-we-lwowie/9456f